ch co to był za wieczór. Dłuuuugo oczekiwany koncert. Bilety kupione na 3 podejścia ale tym bardziej cieszyły. Nareszcie z tymi, z którymi tak ciężko się było spotkać 😁 Od samego początku fantastyczna atmosfera. Nie przeszkadzały maseczki i zadziwiający luz między ludźmi. Mój pierwszy raz w tym miejscu i na pewno nie ostatni. Mam zaplanowanych jeszcze kilka koncertów 😉 Jest coś magicznego w koncertach. Zwłaszcza takich, na które czekam. A na koncert Sanah czekałam. Liczyłam na Poznań w kwietniu ale… Tak bardzo mi brak koncertów. Są od zawsze moim lepszym czasem. Lekiem na wszystkie smutki. Kiedyś czekałam bardziej na spotkanie po koncercie teraz cieszę się muzyką. Nie dzielę już koncertów na te „znajome” i „nowe”. Tych „znajomych” już nie ma. Muzyka gra mi w sercu każdą ósemką, każdym bemolem i krzyżykiem. Wywołuje emocje, które ukrywam za aparatem, bo tylko tak mogę je utrzymać, by się nie uwolniły. Naprawdę dużo mnie kosztuje dławienie w gardle gdy aparatu ze sobą nie mam. Muzyka jest moim powietrzem. Krystalicznym i wolnym od wszystkiego co jest przed nią i po niej. Kocham ten stan. Niech trwa jak najdłużej. I niech będzie tak pięknie jak na pełnym słodyczy koncercie Sanah. Stała ta niemal dziewczynka w bucikach i sukieneczce. W wianku, wśród kwiatków. Patrzyłam na szczerość i bezpośredniość tej dziewczyny. Na Jej otwartość i piękno. Z zachwytem. Zaczerpnęłam ogromny haust tego krystalicznego powietrza aż do bólu. To było piękne w sposób , który trudno opisać- może będzie widać na zdjęciach 😁 tę Jej niczym niehamowaną radość. Trzymam mocno kciuki by zawsze sprawiało Jej to tak wielką przyjemność. Tak piękne są marzenia, które właśnie się spełniają. I tak wielkim szczęściem jest na to patrzeć… Niech to trwa jak najdłużej. I niech nikt w Niej tego nie zniszczy.
Sanah w Praga Centrum
