Hybrydy… Zawsze będą mi się kojarzyć z niesamowitymi koncertowymi wzruszeniami…
Mój pierwszy koncert Lanberry. Na pewno nie ostatni. Niesamowite teksty i piękna prawda w wyrazie. Lubię, kiedy Artysta wierzy w to co śpiewa, kiedy naprawdę jest to częścią Jego samego. Tak łatwo wtedy podążać za tym co chce przekazać. Lubię tę „prywatę” na scenie. Tym mnie uwodzi Kortez, Chylińska, Domagała, Ania Karwan. A teraz Lanberry. Nie potrafię być na to obojętna. Nawet jeśli to tylko jakiś podmiot liryczny… Czyjaś historia to dobór słów jest własny. Emocje tylko takie, które umie się czuć… Takiej prawdy szukam. I TU ona jest. Dziękuję.