Przeczytałam dziś pewną myśl, że to czas weryfikuje kim dla kogoś jesteśmy i jak wiele znaczymy w czyimś życiu. Nie pierwszy raz ją czytam. Zawsze wtedy, gdy potrzebuję sobie uświadomić jak wiele mądrości kryje się w jej odwrotnym kierunku- ile wart jest dla nas ktoś, kto wypełnia nasze myśli. Jak wiele dla mnie znaczy czyjaś obecność w moim życiu. Jak bardzo brak tej obecności odczuwam. Czy kiedy zamykam oczy potrafię wyobrazić sobie moje życie bez tego kogoś. Jak wiele dobrych rzeczy dzieje się tylko dlatego, że jest. Poczuć ten brak i poznać swoje uczucia, które temu towarzyszą. Lub poczuć ulgę tego braku, bo i to poczułam równie mocno. Ostatnie wydarzenia bardzo mi to ułatwiły. Wysłanie zaproszeń z ufnością lub nie wysłanie w poczuciu, że jestem zbędnym elementem czyjegoś życia. Najpiękniejsza jest jednak nadzieja, że ktoś w tym moim życiu chce być. Było bardzo trudno. Może dlatego, że „trudno” nie dotyczyło tylko mnie. I zaznałam tyle dobra nie spodziewając się go aż tyle. Już nie jestem sama. Już otulam się Twoją obecnością i czerpię z niej siłę. Może nie tyle z niej co z własnej siły ale dzięki Twojej umiem ją już w sobie znaleźć. Uwierzyć. Ona jest. Z każdym dniem większa. Traciłam tę wiarę a Twoja obecność pozwoliła zamknąć oczy na niepewność i wątpliwości. Brać to, co dajesz tak pięknie. Tyle ile dajesz. Tyle wystarczy. Zamykam oczy i nie chcę już dni, w których Ciebie nie ma. W których nie ma tej melodii, którą nuci moje serce kiedy jesteś. W których moje oczy nie śmieją się kiedy patrzą na najmniejszy skrawek nieba w oknie czy promień słońca, który wpadł i chciał już zostać. Te drobne radosne chwile wypełniają mój dzień. Potrafię znaleźć w sobie to ciepło, którego było mi brak. Ściskam w ręku kamyk przywieziony z podróży a może podarowany przez dziecko. Jest ciepły moim ciepłem. Tyle w kamieniu ciepła ile mu dasz. Nawet on potrafi je przyjąć póki jest. Nie chcę Ci go zabierać. Może dzięki temu MOJE ciepło nie zgaśnie. Może zamiast zastanawiać się co mogę dać Tobie po prostu zaczekam na to jak wiele chcesz wziąć? I dać Ci tylko tyle, aż tyle za to z radością bez poczucia smutku, że nie chcesz więcej. Jesteś kimś ważnym. To tak jak wrócić do domu. Do tego poczucia jedynego miejsca, w którym jest się szczęśliwym. Nie umiem tego oddać za żadną cenę. Zawsze odwrócę się w Twoim kierunku, bo tylko tam wiem czym jrst szczęście. Czy można nazwać to miłością? Była sobie kiedyś pewna Ania z Zielonego wzgórza, która nazywała to pokrewieństwem dusz. Myślę, że dużo we mnie tej Ani wierzącej w dobro i szukającej tego dobra za wszelką cenę. Pokrewieństwo dusz, które odnajdują się, by być dla siebie światłem w ciemności i powodem radości w każdym bólu. By wspierać samą swoją obecnością. W wielości wspaniałych przyjaźni jest jedyną latarnią w mroku i osią odchylającą igłę kompasu. Jest. Niepowtarzalna mimo życia, które się toczy swoim własnym często także pięknym rytmem. Jest, by sięgać do niej, kiedy potrzeba wiary w sens. Jest by nauczyć bycia szczęśliwym bez utożsamiania tego szczęścia z czymś wymiernym, materialnym. I za to bardzo Ci dziękuję. Nie chcę mojego życia, którego nie wypełnia choć mała cząstka Ciebie 😊
Maverick
