Tylko moje…

Zranieni ludzie nie ranią w odwecie- zranieni ludzie odchodzą… Gdzieś, gdzie jeszcze tli się w nich ta odrobina ciepła, która im pozostała. Chronią się, bo kiedy raz dasz się zranić otwierasz się na kolejne zranienia. Komuś, kto Cię rani dużo łatwiej zadać ból- nieważne czy przypadkiem, czy celowo- to już nie ma znaczenia. Jest tylko ból. Tkwi i tylko w samotności można go usunąć. Lub nie… Ale przynajmniej odchodzisz na tyle daleko, by nie dać kolejnej szansy, by znowu bolało. Wraz z tym oddaleniem pozostawiasz też te odrobiny ciepła, które tracisz na walkę o nowy dzień. Na zamykanie drzwi, które niepotrzebnie zostawione były otwarte nadzieją. Na co? Na czyjąś obecność. Podparte wiarą w lepszy dzień… Dziś już światło nie zachęca do wejścia. Już go nie ma. Pozostały tylko jedne- te z napisem „wyjście”. Trzymam rękę na klamce i boję się je otworzyć. Boję się wyjść z miejsca, które znam nawet, kiedy nie jest mi tu już dobrze i bezpiecznie. To tak jak wyjść z domu ze świadomością, że już się nie wróci… Znasz ten strach?  

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s