Kolejne piękne rozmowy. Kolejne myśli jeszcze czule tulą się do Twoich… Tak dobrze, że jesteś. Mój Panie od Marchewek… Mój jasny płomyku w szarości. Dziękuję, że wszystko co dobre we mnie chronisz by nie zginęło. Koisz smutek. Pomagasz wyciągać wnioski gdy trudno mi zrozumieć co jest prawdą. Czerpię siłę z Twojego uśmiechu i ogrzewa moje serce Twój głos. Często zamykam oczy, by pobyć przytulona do Ciebie. Pamięć wspomnień to czasami bezcenny dar. Potrzebuję tego spokoju, który dają mi myśli o naszych spacerach. Czasami czuję jak wsuwam swoją dłoń w Twoją i jestem wtedy szczęśliwa. Silna i pełna jakiegoś ciepła, które wypełnia zimno we mnie. Jakbyś miał siłę rozmrozić to, co zamarza. Boję się, że zaczyna być we mnie tyle chłodu, że niczym nie mogę go pokonać. Dlatego chronię myśli o Tobie jak skarb. Nie chcę by zimno zwyciężyło. Moje ciepło odchodzi. Niepotrzebne stało samotnie i czekało na swoją kolej. Ktoś je wziął na chwilę ale przez pomyłkę. Zwrócił jak niepotrzebny zakup… Odtąd stoi niechciane i marznie. I czeka na spojrzenie, na mały gest, że dobrze, że jest. Tylko… Czy na pewno dobrze, że jest? Byłoby o wiele łatwiej gdyby uczucia nie miały tak dużego znaczenia- czujesz to wystawiasz się na zranienia. Lód nie płacze… Dziękuję Ci, że i to moje ciepło jest Ci bliskie. Choć nie musisz bronisz go jakby było czymś ważnym. Kruchym i delikatnym a jednocześnie silnym. Dzięki Tobie nawet uśmiech jest inny. Mój Panie od Marchewek. Patrzę na kawałek czekolady- ostatni. Ile już czekolad za nami? Zawsze ten ostatni kawałek jest mój. Dlaczego? Tyle razy padało już to pytanie… Odpowiedź zawsze była taka sama. Bo CHCĘ Ci go DAĆ. Chcę tego kawałka czekolady specjalnie dla mnie. Nawet kiedy zjadasz całą tabliczkę WIEM, że ten kawałek jest mój. I dziękuję Ci, że zawsze o tym pamiętasz.
Pan od Marchewek
