WOŚP i ja

Lato… Gorąco ale to 03.08 tylko… Dziwnie się czuję. Pewnie to DZIŚ. 40 tygodni i jeden dzień… Jadę jak zwykle spakowana taksówką do szpitala. KTG zapis w normie. Badanie… Źle się czuję. Lekarz decyduje by zrobić USG. Dziecko duże 4,400 niskie płytki- poniżej 100 tys. Cukrzyca. Okresowo podwyższone ciśnienie… Same uroki ciąży. Najważniejsze, że z córeczką wszystko OK. Wchodzi inny lekarz- „starszy” dyżuru. „Mój” doktor zostaje objechany za wykorzystanie aparatu do USG bez uzasadnienia. Na nic próba wytłumaczenia. Mam się zgłosić rano na „próbę oxytocynową”. Nie było żadnej rozmowy PAN zadecydował. Była 14. Pojechałam do domu. Coś zjadłam i wypiłam… Położyłam się. Trudno było wytrzymać z upału. Zrobiłam kolację. Znowu się położyłam. Trochę zabawy z maleństwem już pewnie niecierpliwym co dalej. Nagle pękło. Woda… No tak- wiedziałam, że to DZIŚ. Zadzwoniłam po pogotowie. Druga ciąża, drugi poród w trakcie. Nie mam jak inaczej dojechać- nikt mnie teraz nie zabierze… Przyjechali po 20 minutach. Była 23.00 Skurcze regularne co 5 minut. Wywiad już w karetce. Dlaczego nie została Pani w szpitalu- bo odesłano mnie do domu…

Witam doktorze- mówiłam, że to DZIŚ. Znowu badanie… Pierwsze piętro po schodach. KTG już na łóżku porodowym. Pierwsze bardzo silne skurcze. Podłączcie No-spę. Oxytocynę? Nie- No-spę. Czy decyduje się Pani na znieczulenie ZO? Tak- musimy pobrać badania- niskie płytki. OK. Proszę o pobranie cukru- mam duże spadki- 59 mg% Glukoza w kroplówce. 23.30… Mimo No-spy skurcze coraz silniejsze. Boli… Tętno dziecka zaczęło się dziwnie zachowywać-dostałam tlen. Skupienie, by urodzić jak najszybciej. Duża pomoc położnych i lekarza. I urodziła się ❤ cała fioletowa. Okręcona pępowiną. Szybki całus pomarszczonej buzi.  Szybko do sąsiedniego pomieszczenia do neonatologa. Krwawię mocno. Płytki… Problem z łożyskiem. Nie wiem co się działo ale w końcu można było szyć. Dłuuugo…A ja nasłuchiwałam. Dlaczego nie płcze???? Dlaczego gdzieś JĄ wynoszą. Pamiętam, że kocyk był żółty. Urodziła się o 23.55. A więc DZIŚ. Nie nie boli. Doktorze co z moją córką. Serduszko Pani córki nie podjęło pracy i trzeba było przeprowadzić działania, by dziecko żyło. Żyje, tylko jest podłączona do respiratora. Ma też odmę- założony drenaż po prawej stronie. Jest na oiomie noworodka. Będzie się z Nią pani mogła zobaczyć jutro. Te płytki są naprawdę niskie. Sprawdzimy czy nie potrzebuje pani krwi. Chociaż wyniki były świetne. Zawieźli mnie leżącą na płasko na salę gdzie leżały mamy z dziećmi i ja sama. Była 3 godzina. Przyszła do mnie lekarka z oiomu. Powiedziała, że stan córki jest ciężki i jeśli tylko czuję się na siłach mogę zejść z nią na dół, żeby być blisko Niej. Nawet gdybym nie czuła się na siłach i tak bym poszła- może to nasze ostatnie chwile razem. Wyjaśnienia, dlaczego ma jechać do CZD prawie nie dotarły. Zgodziłam się na wszystko. Czapka chłodząca… Zatrzymanie procesu niedotlenienia i jego skutków… Ciężka zamartwica… 3 punkty w 3 minucie… Niewiele czasu na decyzję- liczą się godziny… Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Moja maleńka. Tak bardzo na Ciebie czekałam. Tak bardzo chciałam, żebyś była. Trzymałam Twoją rączkę i modliłam się, by to był tylko sen. Pojechała. Zostałam sama. Tak bardzo sama nie czułam się nigdy. Pewnie hormony… Czwartek i piątek w szpitalu. Strzępki informacji. W sobotę wyszłam na własne żądanie. Pojechałam do CZD. Nadia leżała cichutko jak roślinka. Lekarka, z którą rozmawiałam powiedziała, że zwykle dzieci są żywsze i powinnam liczyć się z każdą ewentualnością zarówno złą jak i dobrą- to wszystko się jeszcze okaże. Próba karmienia. Pierwsze przewijania wśród niezliczonej ilości przewodów z antybiotykami, nawodnieniem, żywieniem… 5 dni w CZD… Zawsze czułam się tam jak ktoś kogo naturalne miejsce jest przy dziecku. Niełatwe rozmowy z lekarzem ale zawsze też pełne zrozumienia i szacunku. Decyzja o przeniesieniu do szpitala, w którym się urodziła. Wiele wskazywało na to, że jest lepiej. I było. Z każdym dniem więcej energii. Po kolei wykluczane wszystkie powody urodzenia z takimi powikłaniami. I wada serca i cytomegalia wrodzona i inne najbardziej nieprawdopodobne przyczyny. Do końca ich nie znamy. Bardzo szybki poród i w związku z tym trudności z adaptacją…? Z kolei gdyby nie ten szybki poród pewnie już by Jej nie było… Nie wiem.

Moje dziecko rozwija się prawidłowo. Z niedoborami immunologicznymi potrafimy sobie radzić. Chociaż urodziła się bardzo duża teraz jest drobniutka jak siostra. Patrzeć na Nią jak zadaje pytania, rozmawia z siostrą, bawi się z innymi dziećmi czy brać udział w Jej przedszkolnych przedstawieniach… Być może nie mogłabym tego robić gdyby nie WOŚP i zakupiony dzięki tej akcji sprzęt. Wszędzie towarzyszyły nam serduszka- w szpitalu na Bródnie, podczas bezpiecznego przejazdu do CZD i w samym CZD. Wszędzie. Widziałam jak bardzo ten sprzęt jest potrzebny. I WIEM jak bardzo potrzebne są pieniądze z WOŚP wszędzie tam gdzie w grę wchodzi zakup sprzętu na najwyższym poziomie. Nie obnoszę się z wklejaniem zdjęć. Udostępnianiem kolejnych postów wspierających akcję. Po prostu to robię. A TEGO dnia szczególnie mocno. Jestem wdzięczna. KAŻDEGO dnia, kiedy widzę uśmiech mojej córki. To co złe  bardzo nas zmienia- później już nie jesteśmy tacy sami. I jeśli potrafimy być wdzięczni i robić coś nie tylko dla siebie ale z myślą, że ktoś inny potrzebuje naszej pomocy i dajemy mu ją to nie jest wcale dużo- to jest tylko tyle ile być powinno.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s