Ciężki dzień. Dawno nie pisałam w takim stanie ale po prostu muszę. Średnia wieku moich pacjentów to ok 70 lat. Czasami jednak przychodzi ktoś młodszy. I jest różnie. Chyba najbardziej przeżywam i najbardziej mnie dotyka świadomość tak poważnej choroby u równolatka. To są takie momenty, kiedy najłatwiej postawić się w czyjejś sytuacji i bardziej niż zwykle odnieść ją do siebie. Dziś dziewczyna- z całą masą uczuleń i jeszcze większą ilością chorób przebytych i trwających. Raczej rozsądna, komunikatywna… Ale nie o niej. Strach rodzica często jest większy niż pacjenta. Zdają sobie z tego sprawę dziewczyny pracujące z dziećmi. Tu TEŻ był przerażony rodzic. Z nieskończoną ilością pytań i niepokojów. Cierpliwość i skupienie. Zwłaszcza gdy po kolejnym zapewnieniu, że będzie miała bardzo dobrą opiekę i na pewno cały czas ktoś będzie zaglądał, dostanie leki przeciwbólowe na czas i tak, wiemy na co jest uczulona zapytałam „czego jeszcze się Pani obawia?” I chyba to było to właściwe pytanie… „Bo gdyby była Pani na moim miejscu…” „A skąd Pani wie, że nie byłam?” Dokładnie wiem co to znaczy bać się tak mocno, że strach odbiera wszelki racjonalizm. Kiedy koczowanie na korytarzu i zastanawianie się co teraz dzieje się z dzieckiem to jedyna myśl kołacząca się po głowie… Niczym tego się nie da zmienić. Znam tę ulgę poranka, kiedy darowany jest kolejny dzień. Zadając pytanie już znałam odpowiedź. „Tego, że będzie sama…” To właśnie było najtrudniejsze. Dla mnie też. Świadomość, że chociaż dla wszystkich wokół jest ważne Jej życie nie było wystarczającym powodem, żeby być spokojną, bo to dla Mnie była całym światem. Pamiętam co czułam kiedy Jej przy mnie nie było…
W takich sytuacjach jak dziś wszystko odżywa. Chyba najtrudniej jest zapomnieć własny strach. Powód- dlaczego i efekt co udało się z tym zrobić…lub nie. Nie jestem zwolenniczką, żeby z własnym strachem walczyć za wszelką cenę, wszelkimi metodami. Strach musi wybrzmieć. Wtedy dopiero wiadomo czego tak naprawdę się boimy. Kiedy pacjent twierdzi, że boi się operacji to może znaczyć wiele różnych rzeczy. Jedni boją się czy się obudzą, inni bólu. Jeszcze innych przerażają możliwe powikłania. Największy żal mam do ludzi, którzy decydują jak wiele muszę wykonać papierkowej roboty. Wolałabym ten czas spędzić jednak na rozmowie z pacjentem czy Jego rodziną. Zdecydowanie proporcje nie są odpowiednie. Tym razem się udało. Ale to okropne uważać za sukces coś co powinno być normą…
Dziś potrzebuję duuużej porcji tej piosenki…
https://m.youtube.com/watch?v=JIoXBEAGCX0