Rzecz nie w tym co mam do ukrycia lecz w tym że nie ma już nic co chciałabym ci pokazać „ANON”
Nie wiem kiedy nastąpił przełom. Ale taki był. Nie mam wiele do ukrycia- może parę rzeczy których się wstydzę ale któż ich nie ma? Teraz jest dużo więcej tych, których już nie czuję że chciałabym ci pokazać. Pokazywałam ale żadna z nich nie zainteresowała cię na tyle żeby przybliżyć cię do mnie więc przestałam się nimi dzielić. Przestałam się odsłaniać, przestałam zapraszać Cię do mnie. I chociaż miałam nadzieję, że jednak jest coś w mojej historii interesującego nie umiałam Cię o tym przekonać. Przetrwałam żal, że nie mam niczego, co chciałbyś ze mną dzielić. Przetrwałam swoją własną niską samoocenę. Przestałam postrzegać swoje zachwyty przy Tobie jak zabawę dwóch psów-szczeniaka, który cieszy się wszystkim i dorosłego psa, który z pobłażliwością patrzy na te szczenięce zachwyty. Stopniowo przestawałam się cieszyć. „Wydoroślej” szeptałam do siebie.
Nie ma już we mnie chęci dzielenia się tym co czuję ze wszystkimi. Z Tobą też. Dużo bardziej doceniam chwile, którymi się nie dzielę. Spotkania ze znajomymi bez selfie tych szczęśliwych chwil. Takie autentyczne bez „dziubków” i uśmieszków. Spacery po lesie, wyjazdy, koncerty. Jak wiele jest w nich mojego szczęścia. Już nie chcę Ci ich pokazać. Nie byłeś zainteresowany. Nawet wtedy, gdy byłeś moją jedyną inspiracją.
Nie spełnioną nadzieją na lepsze życie, póki nie dostrzegłam, że bez Ciebie też jest piękne i wartościowe, bo to piękno nie zależy od Ciebie, tylko ode mnie samej. To we mnie jest zachwyt nad prostymi radościami. To we mnie jest chęć odkrywania niezliczonych szczęść, które nie noszą Twojego imienia. Zrozumiałam, że tworzę swój szczęśliwy świat wybierając szczęśliwe chwile. Nie dajesz mi ich. To ja dostrzegam je i się nimi cieszę. Nie potrafisz mnie już niczym zaskoczyć. Na pewno nie czymś dobrym. Chociaż tylko tego co dobre oczekujesz ode mnie. Odsuwam się od Ciebie. Nie chcę zimna i dystansu. Wystarczyło zawołać- wolałeś milczeć. Być może otaczają Cię Twoje doskonalsze wybory. Mnie już między nimi nie zobaczysz. Okazuje się, że i ja jestem czyimś doskonałym wyborem. I można mnie mieć blisko i nie tłumaczyć się z tego nikomu. Można rozumieć mnie bez słów i nie będzie mnie bolało milczenie. Można otwierać ramiona, bo moje ciepło nie rani. Jest darem i wdzięcznością za obecność. Jest już niczym nie hamowaną szczerością. Nie muszę niczego ukrywać tylko nie mam już nic, co chciałabym, żebyś zobaczył.
Już nic

Ładnie, nie zamykaj bloga 😉
PolubieniePolubienie