Nie chcę być przypadkowym żetonem w gierce pod tytułem „show biznes” Zostaję tylko tam, gdzie moja obecność ma moje imię i nazwisko.
Chciałam być blisko. Błędnie założyłam, że skoro jestem gotowa być, czasami pokonując wiele kilometrów, wiele przeszkód, być blisko- wspierać jak tylko umiem, to… mogę liczyć na sympatię. Radość z mojego „jestem”. To tak nie działa. Dziś już wiem, że jeśli dam z siebie dużo, to będzie i tak za mało. I wcale nie znaczy, że jeśli dam więcej to coś się zmieni. Dziś idę tylko na koncert. I wracam po koncercie do domu. Nie liczę na spotkanie. Chyba, że z ludźmi, których tu pod sceną poznałam, poznam. Za którymi tęsknię, bo dzielimy podobne emocje. Wiele nas łączy. Nadal. Nie mamy wpływu na to, jakie słowa, jakie uczucia ktoś kieruje w naszą stronę (lub ich nie kieruje) ale mam wpływ na to, co z tym zrobię.
Nie chcę być żetonem. Ale jeszcze bardziej nie chcę już trafiać do nieodpowiednich skarbonek. Zwłaszcza tych bez dna.
Skoro to ode mnie zależy, gdzie będę (a wystarczyło kiedyś proste „chcę, żebyś była”) to zaczynam doceniać coś zupełnie innego. To, że mieszkam w mieście, w którym dzieje się tak wiele. I nie muszę jechać na drugi koniec Polski, bo koncert. Są inne. I będą. I może bardziej mnie zauroczą niż te, na których już byłam wielokrotnie. Jeśli pojawią się tu- oczywiście pójdę, bo czemu nie. Przecież lubię te dźwięki. I tu właśnie jest centrum zmiany. Dalej lubię te dźwięki. Ale nie zamykam się na inne. I nie daję już siebie. Powoli mija czas, gdy myślałam, że dałam już z siebie wszystko i jestem dziwnie pusta, bo nic nie wpadło z powrotem. Teraz jest czas, gdy się odzyskuję. Gdy układam siebie na nowo. I to swoją skarbonkę napełniam.
Skarbonka
