Nie mogę uwierzyć, że BYŁAM i WIDZIAŁAM ❤ Co chwila musiałam przekonywać samą siebie, że to prawda. Koncert Mireille Mathieu… Mireille, której Ciao Bambino. Sorry! Potrafi obudzić mnie z każdego snu 😃 Która była ideałem mojego Taty, której dziękuję za oswojenie niemieckiego, której piosenki, to z jak wielką prawdą je śpiewa mogą być inspiracją dla wszystkich. Mireille, która od ZAWSZE jest Wielka. I JĄ miałam ZASZCZYT zobaczyć. Było pięknie… Ale od początku 😊
Bilet dostałam od kogoś komu bardzo zależało, żebym tym razem poszła. To był wyjątkowy prezent. Ktoś zadał sobie trud rozmowy ze mną takiej prawdziwej, w której nie ma miejsca na udawanie kogoś, kto przeżywa pełnię szczęścia. Były łzy i po jednej i po drugiej stronie. I szczerość i prawda. Cieszę się, że mogłam z Tobą być, rozmawiać i dziękuję, że chciałaś mnie wysłuchać i zrozumiałaś. Może i ja tak naprawdę mam 92 lata? A dziś byłaś ze mnie dumna. No cóż- miło jest dowiedzieć się, że moje „szpilki” podobają się nie tylko mnie… W sumie zbyt rzadko w nich chodzę. Postaram się częściej 😊 a Ciebie odwiedzać w nich będę już zawsze 😊
Kiedy w 2010 roku zmarł mój Tata, niecałe 3 miesiące przed koncertem Mireille- pierwszym od 69 roku nie potrafiłam pójść sama. Może było za wcześnie? A może żal niespełnionego marzenia był zbyt duży? Teraz też byłam sama. I dziś też bardzo mi Go brakowało. Może to sposób na to,by tak naprawdę uwierzyć, że Go nie ma? Że tak naprawdę jestem sama? Blisko mnie nie ma wielu ludzi. Może na pozór są ale tak naprawdę? Zwykle staram się, by bliskie mi osoby wiedziały jak bardzo mi na Nich zależy. Tylko… to często działa tylko w jedną stronę. Już usłyszałam, że jestem zbyt otwarta i może są osoby, które sobie tego nie życzą… Gdyby było to powiedziane przez kogoś o mniejszym dla mnie znaczeniu to może nie dźwięczało by tak w uszach za każdym razem kiedy spotykam kogoś, przy kim do tej pory byłam właśnie taka otwarta. Zostało mi czekać. Stać i obserwować co dalej. A dalej nie ma nic… Tak łatwo zniszczyć czyjąś wiarę i otwartość. Mam nadzieję, że sama nigdy nie zrobiłam komuś czegoś takiego.
Każdy koncert daje mi coś pięknego coś co zostaje nawet kiedy zapomnę datę kiedy był. Tym razem jest to wiara, że naprawdę wystarczy robić to, co się kocha, by otoczyli Cię ludzie, którzy NAPRAWDĘ CHCĄ być blisko, którym NAPRAWDĘ zależy. Najpiękniejsza część koncertu to ta kiedy ludzie pomimo miejsc blisko sceny chcieli być jeszcze bliżej Mireille… Podejść blisko, cieszyć się tym, że JEST. Że robi to, co kocha już tak wiele lat z niesłabnącą miłością. A Ona? A Ona to rozumiała. I śpiewała pośród tych, dla których Jej obecność się liczy, dla których jest ważna. Ściskała wyciągnięte w Jej kierunku dłonie, przyjmowała przynoszone kwiaty. Może z lekkim zdziwieniem ale z pełnią wdzięku. I szacunkiem do przybyłych ludzi. Piękne to było. Czy więc ważni są Ci, dla których moja obecność jest przykra? Czy dalej zabiegać o czyjąś przyjaźń i zaufanie czy odpuścić tak jak puszcza się balon z helem- niech leci, choć przez chwilę cieszył… Będą inni. Trudno się będzie pożegnać, bo w dalszym ciągu bardzo mi zależy ale nie chcę ciągle tylko prosić. Ciągle tylko szukać usprawiedliwień. Tłumaczyć. Bo tak naprawdę po co? Oszukiwać się, że coś się dla kogoś znaczy choć wcale tak nie jest? Szukałam swojego miejsca- myślałam, że znalazłam a teraz każdego dnia coraz mocniej upewniam się, że to nie tu. Szukam powodów, by zostać. Chciałabym zostać, bo czułam się tu szczęśliwa. Ale nie ma już tego co dawało szczęście. Chociaż może jest tylko stoi odwrócone plecami i śmieje się z mojej naiwności.
To był ważny koncert. Nie tylko przez niewątpliwą Wielkość Mireille, nie tylko przez poczucie, że może jest ktoś, dla kogo jestem kimś wyjątkowym, wartym podarowania tak pięknego prezentu ale głównie dlatego, by uwierzyć, że robiąc to wszystko co kocham pozostaną przy mnie Ci wszyscy wspaniali ludzie, którzy chcą przy mnie być- przy mnie takiej jaka jestem. Bo naprawdę doceniam to, że CHCĄ przy mnie być. Nawet jeśli nie zawsze jest łatwo. Ja też mam dla kogo „śpiewać” Nawet jeśli jest to kołysanka dla mojej córki… Dziękuję Mireille