” Opowieści o miłości i mroku”. Reżyseria i główna bohaterka Natalie Portman. Nie będę pisać czy sobie poradziła w obu tych rolach. Zostawię to tym, którzy się na tym znają i dla których jest to ważne. Dla mnie ważne jest to co czuję, kiedy oglądam film. I to co po nim we mnie zostaje. Czy za kilka tygodni, miesięcy będę pamiętała tytuł czy to co było dla mnie ważne, co w jakiś sposób mnie poruszyło i sprawiło, że po wyjściu z kina myślałam co tak naprawdę się wydarzyło i jaki ma to na mnie wpływ. A tu działo się dużo. Równe- miejscowość na Ukrainie, kiedyś w granicach Polski- Wołyń. To korzenie głównej bohaterki. Byłam tam w 2003 roku w maju… Pamiętam popalone domy, zniszczenia i biedę mimo upływu tak wielu lat. Może dzięki temu łatwiej mi było odnaleźć się w opowieści Fani. Spełnione marzenie zawsze rozczarowuje. Zubaża je niedoskonałość rzeczywistości. Nigdy nie jest tak pięknie jak się wymarzyło. Rozczarowanie jest w naturze marzeń. Jedni potrafią się w tym odnaleźć inni całe życie będą gonić za niemożliwym. Często olbrzymim kosztem. Za marzenia jesteśmy w stanie zapłacić wysoką cenę. I tak bardzo boli, kiedy uświadamiamy sobie, że nie mają szansy się spełnić. Kiedy mimo prób nic nam nie wychidzi… Snucie opowieści to spisób na opowiedzenie o tym co ważne. Przekazanie tego, wyrażenie przemyśleń. Duże wrażenie wywołał na mnie przekaz do dziecka:
– Jeśli miałbyś wybrać: okłamać czy obrazić wybierz wielkoduszność.
– Mogę być kłamcą?
– Lepiej żebyś był wrażliwy niż prawdomówny…
Takt, tak czasami niedoceniana sztuka. Być taktownym, wrażliwym na uczucia innych to nie jest nieszczerość. To umiejętność powiedzenia prawdy w taki sposób by nie bolała. Czy jesteśmy w stanie nauczyć dzieci tej sztuki? Tej wrażliwości właśnie? Tej troski o czyjeś uczucia? „Dzieci nie zdają sobie sprawy jak bardzo potrafią nas zranić. Żadna matka Ci tego nie powie, żadna się do tego nie przyzna, bo myśli, że jest w tym sama…”
„Nikt o nikim nie wie nic. I tak jest dobrze. Lepiej jest myśleć, że nie wie się nic o drugiej osobie niż tkwić w błędzie…” To chyba słowa, które najbardziej utkwiły mi w pamięci. Myślę o nich i teraz. Czy możliwe jest zaakceptowanie, że tak naprawdę nie wie się nic na pewno o kimś bliskim czy jednak łatwiej jest błędnie odczytywać i trwać w świadomości, że jest dobrze. Prawda czasami szokuje, szczególnie gdy zakładaliśmy coś innego. Więc może lepiej zakładać, że nie wie się nic? Czy to jednak możliwe? Zakładać, że nie wie się nic to tak jak nie wierzyć w to wszystko co buduje zaufanie. To takie zamknięcie się na drugą osobę. Ale to też oszczędzenie sobie bólu rozczarowania. Nie drugą osobą tylko naszymi własnymi ocenami. Nie da się nie zakładać czegoś, nie przypisywać cech, które oczekujemy znaleźć w relacji z drugą osobą. Nie wiem czy potrafiłabym poznawać tak „od początku” z poziomu braku jakichkolwiek założeń. Ale może mniej by bolała rzeczywistość? Może to jest „to dobre” w podejściu „nic na pewno nie wiem”. Będę myśleć o tym dalej, bo jeszcze nie wiem co tak naprawdę jest możliwe.
Nauka przez przykład cały czas przewija się we wspomnieniach rozmów chłopca z matką. Historia o mnichach, którą znałam wcześniej i historia o sprzedawcy futer,którą po długim okresie zamknięcia się, choroby,ograniczeniu uczestniczenia w życiu opowiada Fania z radością, z taką chęcią podzielenia się czymś co nosi w sobie- wspomneniem i snem jednocześnie. Po opowiedzeniu historii słyszy ” I co to ma być? Alegoria? Zabobon?” Gorzkie słowa i jakże znajome… Niesiesz swoją historię w dłoniach z radością jak soczyste jabłka, chcesz dać je wszystkim, których spotykasz i… pada pytanie „dlaczego to nie gruszki…?” I zamiast prostej reakcji, „bo teraz są jabłka” czujesz się winny, że nie pomyślałeś o tych co wolą gruszki. Trzeba naprawdę być silnym by się temu nie poddać. Ja w dalszym ciągu się uczę. Ale przy tak dobrym treningu jak ostatnio być może będzie łatwiej.
Niesamowity film. To nie są oczywiście wszystkie poruszające rzeczy. Nie sposób zareagować na wszystko od razu. To taki film, który może mi się przypominać jeszcze wiele razy w zupełnie nieoczekiwany sposób. I liczę na to.
Jeszcze jedno. Co jest trudniejsze powiedzieć kochanej osobie idź poszukaj sobie kogoś, bo ja nie jestem w stanie zaspokoić Twoich potrzeb czy usłyszeć z ust kochanej osoby, że jej potrzeby są inne i zaspokojenia należy szukać pod innym adresem? Jest to tak zwany „zdrowy układ”? Czy jednak cierpią obie strony? A może tylko jedna?
Bardzo poruszający film. I dobrze przedstawione tło polityczno-historyczne. Bez zbytniego wybijania się ale z pełnym uzasadnieniem.