Być może… Kiedyś… Przestałam wierzyć…

Pomyłka…

Kolejne spotkanie. Już nie wiem ile ich było. Dziś nowe wydawnictwo. Chcą zabłysnąć, może być ciekawie. Wydają książki, które mogą Ci się podobać. Ciekawe czy tym razem będziesz. Skłamałabym gdybym powiedziała, że tego nie chcę ale raczej unikasz miejsc gdzie możesz mnie spotkać. Nie wiem dlaczego- nigdy mi tego nie wyjaśniłeś. Nie jesteśmy dla siebie konkurencją. Nie rozumiem. Nie chcę o tym myśleć. Chcę dziś sprawdzić co możemy zrobić dla tego wydawnictwa. Czerwona sukienka… Niech będzie. Dziś myślę tylko o niej. Patrzę na siebie w lustrze- już dobrze, już będzie dobrze.
Sporo ludzi. Książki świetnie wyeksponowane- naprawdę pięknie to wygląda. Wydane tak, że chce się tę książkę wziąć do ręki. Wszystkie tytuły? Podchodzę bliżej. Pięknie wydane. Gładkie, twarde okładki. Pod palcami aksamitne w dotyku. Ten zapach świeżo wydanej książki- tego nie zastąpi żadna cyfrowa imitacja. Moje palce głaszczą pierwszą stronę… Tyle cudownej pracy- pomysł, ubranie w słowa rozbieganych myśli i pomysłów. Ułożenie ich w taki kształt, by pasowały do ludzkiego serca, by otuliły je jak ciepłe dłonie, by chętnie wysłuchało opowiedzianą historię. Wzięłam jedną z książek do ręki. Zrobiło mi się gorąco. Ten początek… Słyszałam jak Ty mówiłeś te słowa… To niemożliwe. Autor ma inne nazwisko ale to nic nie znaczy… Każde jedno słowo jest mi znane…
-Co tu robisz? Drgnęłam jak przyłapana na podglądaniu czegoś, czego oglądać nie powinnam.
-Przecież wiesz.
– Nie wiedziałem, że lubisz takie książki.
-Jakie?
-Nieważne.
-Dlaczego tak źle mnie oceniasz?
-Nie oceniam.
-Tak trudno Ci uwierzyć, że ktoś może chcieć kogoś wspierać bezinteresownie? Być blisko, bo podziwia i sprawia mu radość kiedy może zrobić coś dobrego?
-To nie czasy,kiedy robi się coś bezinteresownie.
-A co Twoim zdaniem mogłabym otrzymać od tego wydawnictwa czego jeszcze nie mam? Nie rozumiesz prawda? Co ja Ci takiego zrobiłam, że tak bardzo nie możesz znieść mojej obecności? Nie zasługuję na takie traktowanie. Nie zrobiłam Ci nic złego.
-Może po prostu jest Cię za dużo? Gdzie się nie obejrzę wszędzie Ty.
Zabolało jak policzek. Skuliłam się jakbyś naprawdę mnie uderzył.
-Postaram się, żeby mnie było mniej tam, gdzie możesz mnie spotkać.
Odwróciłam się. Nie tłumaczyłam nic więcej. I tak nic by to nie zmieniło. Jestem kimś kogo nie możesz znieść. A ja…
Odeszłam z podniesionym czołem chociaż niekoniecznie z suchymi oczami… Nie zatrzymałeś mnie. Przestałam wierzyć, że kiedyś to zrobisz…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s