Mój drogi Panie od Marchewek i tym razem miałeś rację. Być może łatwiej mi być przy Kimś takim jak Ty, bo wtedy łatwiej mi wytłumaczyć dlaczego nie umiesz mnie kochać i pragnąć. Nie łudzę się nadzieją, że może być inaczej. Wierzę, że jestem Ci bliska nawet bardzo ale nie szukam niczego więcej. Kiedy w medyku Krzysztof powiedział mi kim jest była to dla nas najtrudniejsza z rzeczy, z którą musieliśmy sobie dać radę. On by mi powiedzieć a ja, żebym uwierzyła, że to nie o mój brak atrakcyjności chodzi. Jemu się udało. Jest teraz na misji i być może nigdy się już nie zobaczymy. Ze mną poszło trudniej. Bo jak zrozumieć kolejne rozstania? Nieudane próby. Ślub kogoś, kogo myślałam, że kocham z kimś, kogo kochałam tak bardzo. Wyprowadzka z domu tuż po weselu i życie od początku i kolejny mętlik. Być pomiędzy dwojgiem ludzi, których kocha się jednakowo mocno… Strach i zrozumienie dlaczego. Tak mój Przyjacielu. Dopiero wtedy zrozumiałam, dlaczego moje uczucia są takie trudne. To był olbrzymi strach. I żal, że nie jest to proste i dobre. I dlaczego zawsze to nie byłam ja. Tylko taki ktoś jak Ty rozumie. Tak naprawdę rozumie co czuję. Dlatego potrzebuję Cię tak bardzo. Tak mi trudno Przyjacielu. Wiem do czego tęsknie i czego nie mogę mieć. Potrzebuję Twojej rozumiejącej bliskości. Nie obawiasz się być sobą przy mnie a ja mogę być sobą przy Tobie. Ty wiesz jak jest naprawdę. I kochasz mnie mimo wszystko. A ja kocham Ciebie i nieważne co myśli ktoś, kto patrzy z boku. Potrzebuję ciepła, które mi dajesz. Tego fizycznego, pełnego miękkości Twojej bluzy i zapachu wody po goleniu i tego nieukrytego w oczach kiedy na mnie patrzysz. Kiedy wiesz jak bardzo czekam na te chwile, kiedy przy mnie jesteś. Może to mój błąd, że założyłam, że ktoś inny- taki jak Ty może mnie kochać tak samo. Szczerze, prosto i bez zakładania niczego z góry. Wydawało mi się, że wystarczy tak kochać, by otworzyło się to piękne serce i chociaż zaakceptowało to, że kocham. Ty potrafiłeś przyjąć to z radością. Tu usłyszałam tylko jak zatrzaskuje się i zamyka na klucz. Tym razem powiedziałam co czuję i jak trudno mi z tym NIE. Zabrzmiało po raz kolejny… Głośniej. Czy to źle, że chciałabym teraz zniknąć? Uciec jak najdalej i już nie być kimś na czyj widok odwraca się wzrok udając, że się mnie nie widzi? Myślisz, że to łatwo mieć poczucie, że się ktoś tobą brzydzi? Wszystkim co robisz. Coraz trudniej znaleźć w sobie siłę na uśmiech. Czuję się jak zgnieciona i rzucona w kąt kartka. Po raz kolejny. Ile mam jeszcze razy prostować powstałe zagięcia. Wygładzać je… Już nigdy nie będę taka sama. Widać załamania i za każdym razem powstaję coraz cieńsza i podatna na kolejne zagięcia. Boję się, że tej siły mi zabraknie Przyjacielu. Boję się, że tym razem już zostanę w kącie. Już wiem co robię źle. Ja źle kocham. Ale nie kochać nie potrafię. Nawet jeśli cierpię to widzę tylko te dobre rzeczy. Trudno mi je oddać. To wszystko, co mam. Jak złapane motyle, które należy wypuścić, by dalej się nimi cieszyć. Ale przekonujesz się, że wolność cenniejsza jest niż pragnienie posiadania. Dziś musiałam to napisać. Myślałam, że mogę pisać otwarcie w innym miejscu- przecież to tylko moje uczucia, coś z kim mało kto się liczy. Ale i to zbyt wiele. Nie może być szczerości tam, gdzie jest niepożądana. Mam poczucie, że już mi niczego nie wolno- wyrażać szczerze siebie, mówić to, co myślę i reagować bez zastanowienia nad konsekwencjami. Mogę tu. Skasuję link do strony i moje myśli będą tu bezpieczne. Ty zawsze tu trafisz. Bo chcesz.
Miałeś rację…
