Książka czyjś magiczny bardzo osobisty świat, do którego dostajemy zaproszenie…
Kiedy otwieram książkę to trochę tak jakbym podglądała kogoś, kto ją napisał. Są tu emocje, na które jest wrażliwy na tyle, by starannie dobrać im słowa. Jest zachwyt i próba przekazania go czytelnikowi. Jest świat wzruszeń i buntu. To co cieszy i to, co doprowadza do łez. Książka to nie okładki i strony wypełnione literkami. Książka to treść czyjegoś serca- jego zachwytów i trosk. Jego planu na teraźniejszość i baza wspomnień.
Pierwsza książka- często noszona w sercu przez lata- towarzysząca niepewności przyjęcia ale zrodzona z wielkiej potrzeby wylania na papier tego, co w duszy drzemie. Inna niż kolejne, które już są świadome doznań pierwszej. Zastanawiam się co mnie bardziej pociąga w czytaniu- to o czym czytam czy sposób w jaki jest to przekazane? I chyba wiem- im więcej autentyczności, im więcej prawdy w książce tym większe prawdopodobieństwo, że książka zamieszka w moim sercu. Miejsca tam dużo po ostatnich porządkach… Chcę je na nowo wypełnić tym, co dobre.